Po skończonym konkursie geograficznym w Gimnazjum nr 5 wchodzę do szkoły, żeby zobaczyć co będzie się działo na naszych warsztatach. Ze zdziwieniem dostrzegam, że niektórzy eksperci właśnie wychodzą ze szkoły. To prawie jak legendarna, w ostatnim czasie, dezercja dyspozytora Kolei Śląskich. Pocieszające jest to, że konsekwencje będą mniejsze ...
Zaglądam do sali 28, gdzie pod opieką pani Kalisz-Walerowicz siedzi zaledwie kilka osób. Dwie ekspertki - Asia i Kasia i zaproszone przez nie dwie osoby. Niewiele, ale zawsze mówię, że liczy się jakość, a nie ilość. Chętnie nauczyłbym się robić bombki z cekinami, są naprawdę ładne, albo origami modułowe, ale ... zostałem wyproszony. Podobno ze względów zdrowotnych. Rzeczywiście czas warsztatów przypadł na apogeum mojego przeziębienia.
Wieczorem naszły mnie smutne przemyślenia. Ktoś wymyślił w Sokolcu tę akcję, wspólnie zaakceptoewaliśmy ją w planie i ... klapa. Niestety, wydaje mi się że dobra inicjatywa została bezpowrotnie zatracona. Panie nauczycielki - p. Anna Kalisz-Walerowicz czy p. Maria Kulesza, podejdą do niej ze zrozumiałym niedowierzaniem. Za własne pomysły trzeba być odpowiedzialnym, a tego tu zabrakło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz